Nie jestem zdziwiony zastanym stanem rzeczy: czarna kawa z pokaźną dozą cukru, zalana obficie mlekiem. Moje zaskoczenie bierze się stąd, że w całym łańcuchu sporządzenia dobrej kawy, kawa a dokładnie ziarno jest na ostatnim miejscu. Niesiesz kaganek wiedzy o kawie, piszesz głównie o ziarnie, o palarniach, o metodach. A na końcu dowiesz się …
Szkoda kasy …
Nie ma w niej nic specjalnego. To kawa. Tylko kawa. I aż kawa. Kiedy się chce błysnąć większą dozą poczucia humoru, wymienia się klika zasłyszanych haseł, dodanie sobie splendoru podnosi jakość „kawosza” w jego mniemaniu. Kariera światowego kawowca kończy się przy słowie – kawa i kasa.
Czyli co było na początku …
Na początku była ochota – chęć delektowania się dobrą kawą. Słowa – dobra kawa – to pojęcie które pomieści wiele w swej wyrozumiałości, ale to również pojęcie precyzyjne, skonkretyzowane i ujmujące aromatem i smakiem.
Niesiesz kaganek wiedzy o kawie …
Acha, piszesz o kawie. Owszem. I czekam na dalszy ciąg wywodu. Kawa mam być taka … ze wzorkiem, czasami z mlekiem, ale to nie będzie kawa z marketu, bo wiesz … sprzęt drogi był, szkoda go paskudzić zwykłą kawą.
Budowanie napięcia wokół kawy niewątpliwe podnosi atmosferę, która ulatnia się w sekundę za sprawą autora monologu, który mierną puentą kończy opowieść, – kto by tyle wydawał na kawę.
I nie chce dalej pisać …
I chce … i nie chce, bo jak wiadomo, nawet tym mało kumatym kawoszom, niedzielnym czytaczom wpisów zarówno sponsorowanych jak i blogerów wszelkiej maści, to nie sprzęt czyni kawę dobrą – czy to będzie kawa z marketu z toną cukru i zalana wiadrem mleka a … właśnie kawa. Ziarna kawy.
Ściśle rzecz ujmując – ziarna kawy
To one – ziarna kawy – są istotą całej opowieści. Bohaterem. Głównym wątkiem. Fabułą. Kiedy zanurzam się w czarny mrok kawowego kryminału i kiedy na końcu historii, okazuje się, że kawa jest ofiarą to … muszę dalej zdalnie nauczać o kawie, o ziarnach i propagować kulturę dobrej kawy, aby takich historii było jak najmniej.